Kochani jak w temacie. Nie wiem czy u Was w domach panuje również ten trend, w każdym razie u nas jest. Zaczyna się od pytania Mamo wstałaś już? Wstałam. Wstałam to pojęcie dalece względne, ciało i owszem mózg wegetuje nadal. Młode nadal się stołuje w barze mlecznym, więc trudno mówić
PARENTING
Czyli trochę parentingu być musi wszak jestem matką trójki dzieci :)
Jak brat z siostrą.
Jak brat z siostrą. Czyli kto się czubi ten się kiedyś polubi. Tak bym mogła zatytułować ten wpis. Słowem wstępu dodam, że starałam się wychowywać moje dzieci w taki sposób, aby potrafiły być sobą. Pielęgnowałam ich indywidualności i nadal uwielbiam im się przyglądać z boku. Nie zmienia to faktu, że razem
Żeby dwoje chciało na raz.
Kochanie zrobimy sobie dzidziusia? Powiedział On do niej pewnego dnia. Prawda, że wspaniale to brzmi? A ten czas do momentu poczęcia, jaki jest rozkoszny. Ile prób, romantycznych wieczorów z winem i poranków i dni. Generalnie jest fajnie i upojnie. No a potem ten moment, kiedy już wiadomo, że się udało, bo oto one, dwie
Mombi. Była MATKA a jest ZOMBI.
Mombie potoczna nazwa dla matki, która to przez ostatni okres swojego życia zajmowała się niemowlęciem, tudzież małym dzieckiem. Cechą charakterystyczną jest posuwisty krok, mało skoordynowane ruchy, worki pod oczami, nieskładna wymowa, w reku trzyma kubek z zimną kawą. Cera zielonkawa, nieumalowana, lub ze śladami makijażu dnia poprzedniego. Odzież wierzchnia to
Ząb zębowi zębem.
Ząbkowanie. Z-Ą-B-K-O-W-A-N-I-E. Zdecydowanie nie przemawia do mnie to słowo, ani wszystko, co się z nim wiąże. Człowiek zapomina, co to jest zupełnie jak o bólu porodowym. Ja przynajmniej zapomniałam całkowicie. Juniorowi pierwsza jedynka wyszła sobie, trochę postękał, pomarudził, ale z umiarem. Ja trochę ponarzekałam również z umiarem, bez histerii. Teraz wychodzi druga
Dłuuuugi wekend & urlop macierzyński.
Odkąd zostałam mamą długie weekendy nie należą do moich ulubionych dni w roku. A odkąd jestem mamą na urlopie macierzyńskim z kilkumiesięcznym rzepem mleko żercą to już zupełnie ich nie lubię. ZUPEŁNIE. Jak jeszcze pracowałam panowała równowaga, człowiekowi brakowało tych wspólnych chwil, bo ciągle gdzieś biegł, wszędzie jakieś deadliny fuckupy i te inne