Nie od dziś wiadomo, że kobiety są z Wenus a faceci z Marsa. Mijamy się w wielu kwestiach życia codziennego. Różne rzeczy postrzegamy inaczej, prosty przykład kolorów. Dla niego to jest niebieski i chuj a dla Niej może być na przykład chabrowy albo błękitny tudzież morski, lazurowy i tak bym mogła wymieniać. Dwie planety.
Rozumiecie co się dzieje jak taki mężczyzna i taka kobieta mają na przykład ciche dni i przestają ze sobą rozmawiać? Zaczyna panować totalny bałagan bo on widzi ten cholerny niebieski a jej w głowie lazur i w żaden sposób nie mogą się porozumieć.
Chciałam wam tutaj dzisiaj przedstawić taki naprawdę banalny przykład z naszego życia codziennego, które jest jebitnie kolorowe i nie są to kolory z gamy podstawowej.
Mój NM wyjechał na dwa dni, miał wrócić w sobotę, ale wpadł na genialny pomysł, że zepnie dupkę będzie szybciej zapierdalać i wróci wcześniej to znaczy w piątek wieczór, o czym poinformował mnie w smsie o treści będę dzisiaj stop. Tegoż smsa przeczytałam wysiadając z już zaparkowanego krzywo samochodu pod domem. Zaparkowałam krzywo bo założyłam, że, po co mam się spuszczać, jak mam do dyspozycji dwa miejsca parkingowe, no bo przecież NM wyjechał. Nie chciało mi się już przestawiać pomyślałam: zrobię to później. Czasu miałam mało, pracy w Uj a termin mnie gonił.
Jakoś tak czas mi szybko zleciał do wieczora, o samochodzie stojącym krzywo zapomniałam zupełnie, o NM też. I tak usypiam młodego i słyszę jak ktoś się przewala po domu puszczając nieparlamentaryzmy pod nosem. Kulki w głowie mi się połączyły, no tak wrócił pomyślałam, wrócił z fochem, bo zapierdalał i pewnie będzie jeszcze tyrać w weekend. Z jednej strony go rozumiem, ale do jasnej anielki ja też zapierdalam, czemu nikt w tym domu nie rozumie mnie. Nie muszę dodać jaki ciąg myśli przyczynowo skutkowych powstał w mojej styranej głowie, kobiety tak mają, wystarczy iskra zapalna. W końcu pomyślałam że może ja tu sobie jeszcze poleżę przy tym moim śpiącym dziecku, nie będę się wychylać. I tak sobie leżałam. W salonie się kotłowało, kiedy atmosfera ucichła wyślizgnęłam się z sypialni, rzuciłam zdawkowe cześć i poszłam do kuchni. Wieczór minął nam w milczeniu i poszliśmy spać. Rano coś we mnie pękło, no, bo szkoda życia na takie przemykanie się pod ścianami i pytam się uczciwie cóż takiego wczoraj się wydarzyło….
NM wziął głęboki oddech i …..
– Ania, zapierdalałem jak motorek w tym parszywym Poznaniu, wystałem się w korkach, bo coś tam gdzieś tam, muszę jeszcze przysiąść w weekend, łeb mnie zaczął boleć, rozumiesz, byłem głodny, zmęczony i wracam Ania i chcę zaparkować i kuźwa nie mogę boś tak postawiła ten no, TEN samochód. Więc wchodzę do domu, pierwsza siedzi z fochem w fotelu, nie wiem, znowu ma okres czy co? Pytam się gdzie jesteś, wzruszyła ramionami…. Ty usypiałaś młodego, więc rozumiesz, nie chciałem przeszkadzać. Zacząłem szukać tych kluczyków od twojego samochodu i nie mogłem ich znaleźć, Ania, kurwa nigdzie ich nie było, w żadnej kurtce ani torebce a na pewno nie było ich w szufladzie, gdzie powinny leżeć… a ja tylko chciałem wejść i odpocząć. Ania NO. Wkurwiłem się, nie będę ściemniać. W sumie nawet pomyślałem, że pewnie zapomniałaś o tym samochodzie, nawet wyobraziłem sobie jak wysiadasz z trzecim z samochodu z siatami i tak dalej, ale byłem taki wściekły…. a jak ty wyszłaś z sypialni z tą niemą miną i rzuciłaś tylko jakieś cześć to mnie szlag jasny trafił i zamilkłem.
Banał no nie? Totalna pierdoła. Jak teraz patrzę na tą sytuację z boku sama się z siebie śmieję… Gdyby każde z nas wtedy szczerze powiedziało o co chodzi, wyszło s inicjatywą, cokolwiek, jakoś rozładowało napięcie…… Myślę, że zmęczenie wzięło górę. Może jeszcze potrzeba zrozumienia, poczucie jakiejś niesprawiedliwości z palca wyssanej…. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że my wiemy, że trzeba rozmawiać…. I co z tego? Jak życie codzienne czasami tak daje w kość, że sami wiecie nic tylko ciskać gromami i kurwami.
Jest jeszcze coś, o czym należy pamiętać aby w porę umieć wyhamować ……
Niestety prawda jest taka, że lubimy trwać w takich niedomówieniach, które potem urastają do jakiś kolosalnych rozmiarów. Pielęgnujemy w sobie poczucie krzywdy, zupełnie niepotrzebnie. Zamykamy się na drugiego człowieka……A później już nie potrafimy się przełamać, porozmawiać i jesteśmy niby razem niby obok siebie a życie przecieka przez palce.……
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*