Bardzo powszechny problem, przynajmniej połowa kobiet, jak i nie więcej, się na to skarży. Chcecie wiedzieć, na co? Już Wam mówię. Dam sobie rękę uciąć, że przynajmniej 50 % z Was, co najmniej raz użyła jednego z poniższych stwierdzeń.
Nie sprząta. On nie pomaga w domu, tylko pracuje, a jak wróci z pracy wegetuje przed telewizorem przepijając piwem albo dłubie w tym swoim samochodziku w garażu.. Nie zajmuje się dzieckiem, wszystko muszę robić ja. Jak go o coś poproszę może za pół roku się doczekam a jak się nie doczekam to słyszę, że nie muszę mu, co pół roku przypominać. Jak mu nie postawię śmieci na schodach to nie wyrzuci, dopiero jak się o nie potknie to zapal się lampka, że same do kosza nie dojdą.
Zastanawiałyście się, dlaczego tak jest? Czy na pewno winny jest mężczyzna, czy my przypadkiem całkiem nieświadomie nie maczałyśmy w tym paluszków? Oczywiście, że tak. Maczałyśmy i to bardzo. Nie bez powodu on nie pomaga w domu.
Kobiety są za dobre, od samego początku. Nie wiem, z czego to wynika, czasami się nad tym zastanawiałam, jakiś instynkt opiekuńczy czy coś? Rodzaj wdzięczności za to, że jest? Wzorzec wyniesiony z domu? Efekt czytania bajki o Kopciuszku, Śnieżce i reszcie? Podajemy, podstawiamy, pod nosek, sprzątamy, wynosimy, gotujemy po nocach, pierzemy gacie, wstajemy wcześniej, aby kanapeczki naszykować, prasujemy, potem dochodzą dzieci, więc robimy wszystko wcześniej wymienione w liczbie mnogiej. Wiecie, co ja nawet robiłam? Malowałam, kładłam gładzie, wieszałam karnisz na klej ( oczywiście odpadł z tynkiem), kładłam płytki, robiłam wylewkę. A co, że ja nie umiem? No a potem jęczymy, narzekamy na straszny los, brak pomocy, na to, że nie rozumie, nie docenia, nie widzi ile z siebie dajemy.
Tylko zastanowicie się, po co ma się wykazywać skoro wszystko robi kobieta? Przecież tak mu jest dobrze, po co ma zmieniać. Czy Ty droga czytelniczko byś coś zmieniła? Wstajesz rano masz uprasowaną koszulkę, upraną poskładaną bieliznę, naszykowane kanapeczki do pracy często gęsto również śniadanie, wychodzisz do pracy, wracasz, obiad podany, posprzątane, zakupy zrobione, dzieci skanalizowane. Wieczorem nawet jakiś deser się trafi i nie mam tu na myśli ciasta.
Żyć nie umierać, gdybym ja tak miała, też bym nic nie zmieniała, po co, jak mi dobrze.
Co należy zrobić?
Poniżej moje 3 patenty.
Mężczyzna musi się wykazywać.
Jak w temacie, musimy mu pozwolić, aby się wykazywał na wielu płaszczyznach. Czy naprawdę spadnie Ci korona z głowy jak udasz, że nie potrafisz czegoś zrobić? To nie jest trudne, a efekt bezcenny. Może Ci podpowiem, czego nie umiesz zrobić a nawet o tym nie wiesz:
– Nie umiesz prasować koszul, przecież są bardziej pogniecione po prasowaniu niż przed.
– Tłuczenie schabowych nie jest Twoim powołaniem, On to potrafi najlepiej, jest taki silny, raz dwa i utłucze.
– Odcedzanie ziemniaków – myślałaś, że jest takie proste? Przecież się poparzysz, poza tym, kto jak nie On zrobi z nich to pyszne puree?
– Nic nie pamiętasz z matematyki i fizyki, tylko On może skutecznie pomóc w lekcjach. Jest taki mądry, pewnie sam zapomniał jak bardzo.
– Myślałaś, że umiesz parkować na parkingu przed marketem? No przecież tam najłatwiej o wypadek, to jak masz zrobić te zakupy? On jest miszczem kierownicy, powiedz mu o tym i wciśnij listę z zakupami do ręki.
Chyba nie muszę wymieniać dalej.
Trzeba Go pochwalić.
Bardzo ważny element, chwalenie. On wtedy będzie chciał to powtarzać. Podkreślaj, że w czymś jest naprawdę dobry. Był taki skecz kabaretu Hrabi kwiaty, wart obejrzenia.
Link TU.
Tobie nie ubędzie, a jemu zrobi się naprawdę miło. Może nawet nie wiedział, że tak wspaniale czyści kabinę prysznicową. Na pewno nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak dobrze prasuje koszule i jak szybko robi zakupy, nawet podpaski znalazł i śmietanę 12%.
Jak najkrótszy przekaz słowny.
Niestety wiele kobiet ma słowotok w naturze. Jak już się rozpędzimy w monologu zdań podrzędnie złożonych końca nie widać, mało tego naiwnie myślimy, że On nas słucha, ba nawet zapamięta, co powiedziałyśmy. Nie mąż sam mi się przyznał, że zatrzymuje się na pierwszym słowie, jak widzi, że biorę głęboki wdech i zaczynam. Oczywiście potakuje dla niepoznaki. Nie tędy droga. Jak najmniej treści pokarmowej. Krótkie komunikaty słowne. Podam Wam banalny przykład.
Śmieci ….Kosz pełny, nikt go nie wyrzucił, no my na pewno nie, przecież to ON miał to robić. Więc kosz stoi i czeka, cuchnie niemiłosiernie, żaden śmieć się już nie zmieści. Pojawia się On, mąż, nie mąż, partner, nasz bohater, jak kto woli, zerka na śmieci i mówi:
– O śmieci…..
Na to Ona żona, nie żona, partnerka, kochanka tylko na to czeka, bierze głęboki wdech i zaczyna słowotok
– śmieci, śmieci, ile razy mam Ci powtarzać wyrzuć śmieci? No ile? Nóg nie maja, same nie wyjdą! Pewnie myślisz, że jak będziesz udawał, że nie słyszysz ja w końcu wyrzucę?! Taka figa, nie wyrzucę, będą tu stać i zapuszczać korzenie…….( I tak dalej i dalej i dalej).
A co wystarczyło powiedzieć zanim On się odezwał?
– Wyrzuć śmieci. Teraz. Śmierdzą.
Krótko, zwięźle i na temat, bez emocji, całej palety barw. Zwięzły komunikat. On to zapamiętał, zrobił, wrócił. Na deser powiedzcie coś miłego, aby chciał to powtarzać, cokolwiek nawet zwykłe dziękuję. Trochę jak z aportowaniem musi być nagroda. I to działa, w każdej kwestii, nie tylko śmieciowej. Równie dobrze może to być: wyjdź z psem, umyj Basię, zrób zakupy czy chodź do łóżka.
Koniec.
Oczywiście można próbować dialogiem, siłą, można się żalić teściowej, przecież to ona go wychowała.
A można z przymrużeniem oka podejść do tego jak do eksperymentu, i zastosować powyższe w praktyce, efekty same przyjdą.
Podobało się? Zostaw po sobie ślad, możesz polubić, skomentować…. Albo wracać, będzie mi miło.