Dom to nie tylko cztery ściany. Taki slogan, a może nie tylko slogan? Może jest w tym jakaś głębia? Muszę Wam powiedzieć, że doszłam do pewnego etapu w życiu, kiedy już wiem, co jest dla mnie ważne. Inaczej się patrzę na dom, na ludzi, przyjaciół i znajomych. Mam większy dystans, wiele rzeczy potrafię sobie wytłumaczyć. Do wielu sytuacji podchodzę mniej emocjonalnie, bo już wiem, że szkoda mojego zdrowia. Serio.
Kiedy podjęliśmy z NM decyzję o byciu razem, nasze dotychczasowe życia się zmieniły. Później zmieniłam miejsce zamieszkania i przeniosłam się z dziećmi do mieszkania NM. Mieszkania jego i jego ex. Byłam trochę gościem. Używałam nie swoich naczyń, spałam na nieswoim łóżku, w salonie stały nie moje meble a ściany były szaro bure. Był czas, kiedy z tym walczyłam i najbardziej chciałam wszystko zburzyć i postawić od nowa. Po naszemu. Abym też mogła zadecydować, czy chcę, aby łazienka była złota, a w salonie stała zielona wielka kanapa z wieków zamierzchłych. Tak się nie stało. Tak naprawdę do dzisiaj nie udało nam się tych wszystkich zmian i projektów, które razem narysowaliśmy w wyobraźni, wpleść w życie. A wszystko mamy ustalone, jaki będzie strych, schody, kolor ścian, meble, ramki na ścianach. Wiecznie jesteśmy przed remontem, bo są sprawy ważniejsze.
Wszyscy dookoła mają idealne wnętrza. Mieszkamy na takim osiedlu. Zaprojektowane, wymuskane, ładne. U nas nadal jest szaro bura ściana i złota łazienka z czarnymi kloszami. Kiedyś czułam się niezręcznie, może nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że czułam się gorsza, że moje, NASZE mieszkanie, nie jest tak idealnie ładne. Zresztą, jakie moje. Może od tego powinnam zacząć, bo czułam się bardzo długo jak gość. Brakowało mu tej perfekcji wykonania każdego detalu. Trochę głupio było mi zapraszać kogoś do siebie z okolicy. Nie wiem, teraz jak o tym myślę, mam ochotę sama sobie dać reprymendę. Ale tak trochę jest, że czasami czujemy presję, aby też tacy być, też tak mieć, a to przecież nie o to chodzi. Nie na tym polega dom. Przyjaciele nie powinni oceniać nas przez pryzmat posiadania i tego co możemy im zaoferować. Ci prawdziwi będą się świetnie bawić na podłodze jedząc pizze z ziemi, pijąc z plastykowych kubeczków.
Teraz, kiedy spędziłam tutaj prawie 4 lata, już nie przeszkadzają mi szare ściany, bo wiem, że kiedyś je zmienię, a na razie są takie i nawet je polubiłam. Powiesiłam ramki ze zdjęciami, postawiłam kwiatki, przestałam się stawiać. Bo mój dom to ludzie, którzy w nim mieszkają. To oni tworzą tą przestrzeń, dodają barw, kolorów i sprawiają, że chcę do niego wracać.
Uwierzcie mi, nie ma nic lepszego niż czuć czyjeś ciepło obok siebie w łóżku. I nie ważne, kto kiedyś na nim spał i czyje ono było. Ważne, kto w nim śpi teraz i z czym to się wiąże. Uwielbiam rano budzić się ze stopami trzeciego na brzuchu i trzymać w ręku jego rączkę. Uwielbiam, kiedy suka kładzie mi łepek na poduszce i patrzy na mnie tymi ślepiami. Uwielbiam wieczorem przytulać się do NM. Nawet lubię, kiedy rano wszyscy wchodzą do tej naszej sypialni i o coś pytają albo się bezczelnie wpychają pod kołdrę. To jest życie. To jest wartość. To, że chcemy być razem, w tym momencie, w tej chwili, jest osiągnięciem. Sukcesem, który nie ma wartości materialnej. Nie da się tego kupić, jak mebla. To trzeba zbudować, wypracować.
Wspólne śniadania przy stole, oglądanie filmów, rozmowy o pierdołach, ciepły obiad, kawa, wino wieczorem, serial w telewizji, który najlepiej ogląda się z kimś, śmiechy dzieci, szczekanie psa. To wszystko jest w tych czterech ścianach. Każdego dnia toczy się historia. Piszemy ją my. To może być kawalerka, dwa pokoje na 11 piętrze, nie wiem, jakiś domek pod miastem. Bez nas, to i tak będą tylko mury. To my nadajemy im barwy. Fajnie się mieszka w ładnym wnętrzu, ale nawet jak go nie ma, nie zapominajcie o tym, że macie coś cenniejszego. Coś bezcennego. Macie siebie.
Tworzycie małą społeczność. Doceniajcie to. Celebrujcie. Cieszcie się tymi chwilami. To jest sens wszystkiego. Dom, który stworzyliśmy, miłość, którą ofiarujemy każdego dnia. To właśnie TO, co mamy w naszych czterech ścianach sprawia, że tak bardzo kochamy powroty do domu. A nie TO co na nich wisi.
Może również zainteresuje Cię temat Kac moralny w rodzicielstwie.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*