Jesteś Tutaj
Home | LIFESTYLE | W poszukiwaniu SZCZĘŚCIA.

W poszukiwaniu SZCZĘŚCIA.

Każdy chce być szczęśliwy, no każdy. Ja jak byłam mała miałam głowę pełną marzeń i założenie, że na pewno będę szczęśliwa choćbym sobie to szczęście miała własnoręcznie narysować. Szczęście rzecz zmienna, jak się okazuje na każdym etapie życia oznacza, co innego.

Pamiętam jak miałam 8 lat chciałam mieć lalkę skipper, o Boshe, jak ja ją chciałam mieć. Miała takie proste stopy i zginała kolana. Kupiłam ją sobie sama jak byłam z wizytą u wujka w Kanadzie. I co pobawiłam się chwilę i tak jakoś nudno się zrobiło, skipper poszła na półkę, potem chciałam lalkę syrenkę z ogonem i tak dalej, zawsze poczucie szczęśliwości wiązało się z jakąś rzeczą.

Wyboje się zaczęły jak byłam nastolatką, był moment, że szczytem szczęścia było wyhodowanie szczeciny na nogach i pod pachami.  Nie pytajcie, dlaczego, większość dziewczyn miała, długi Hery, goliły maszynkami pożyczonymi od ojców, śmierdziały potem a ja nic. Ani włosów na nogach ani pod pachami, pociłam się skromnie. Potrafiłam golić te moje znikome blond włoski na nogach, aby mi ciemniejsze urosły. I tak efekt był żaden. Za to jak teraz to doceniam, że nie mam szczeciny po sezonie zimowym. Potem były cycki, czemu takie małe, czemu A jak ta Anka G miała przynajmniej C. Długo narzekałam na cycki, wtedy nie wiedziałam, że jak urodzę już to trzecie dziecko, którego miałam nie mieć w końcu się doczekam nawet nie C a D. I co jestem z tego powodu szczęśliwa?  Guzik, nie mąż jest szczęśliwy, nie da się ukryć, ale ja, podobają mi się trochę bardziej, ale żeby mi to szczęście dawały, nie dupy nie urywa. Poza tym, wiecie jak trudno się biega z takim cycem? Bez sportowego stanika ani rusz.

Po cyckach były miłości i to żeby zadzwonił, żeby napisał, żeby zrobił cokolwiek, żeby go piekło pochłonęło i ją też. W między czasie pojawiło się błagalne abym zdała maturę. Wieczne gonienie za czymś, co daje szczęście.

Jak już dorosłam pojawiły się kolejne punkty ślub i biała kiecka, ale nie byle, jaka, rękawy z koronki, długi tren, kwiatki we włosach, rysowałam projekt z krawcową. Potem sprzedałam ją za symboliczne 100 złotych dziewczynie z brzuchem. Co tam jeszcze pierwsze wynajęte mieszkanie, pierwsze własne mieszkanie, pierwszy remont, pierwszy rozwód i spokój, jaki w końcu zapanował w moim życiu.

W wieku 30 lat mogłam powiedzieć, że żadne pieniądze, żadne rzeczy nie dają szczęścia.  To są chwilowe przyjemności, zwykły wybuch endorfiny, jak po dobrym sexie. Chwilę się cieszysz i tyle, jesteś bardziej zrelaksowana, potem wracasz do rzeczywistości z nieco lepszym samopoczuciem. W wieku 30 lat zaczęłam się zastanawiać, po co to wszystko i czym jest to szczęście, no, bo nie pracą w korpo od poniedziałku do piątku. Irytowało mnie to uwiązanie, czekanie na weekend, wieczne zmęczenie, frustracja, choroby dzieci, problemy w szkole, wiecznie w biegu, wiecznie za czymś musiałam gonić.

Moja córka ostatnio wygłosiła mi monolog na temat sensu życia, że ona nie rozumie, że tak musi być, że cały tydzień się uczy i czeka na weekend, potem będzie na studiach cały czas się uczyć i czekać na weekend potem będzie pracować i mieć dzieci i czekać na wolne a potem będzie stara i nie będzie miała siły. Co jej miałam powiedzieć. Tak jest. Życie. Mija a my szukamy szczęścia, szukamy sensu robienia tego wszystkiego.

I wiecie, co mogę powiedzieć teraz?

Mogę powiedzieć, że szczęście to spokój, to dom, do którego wracasz i cieszysz się, że tam wracasz, bo masz, do kogo. W tym domu możesz być sobą, i chociaż czasami jest kurewsko ciężko, to widzisz w tym sens. Widzisz go w dzieciach, w ich sukcesach, w ich oczach, słowach, w tym jak rosną, jak się rozwijają, jak jesteś z nich dumna. Widzisz go w mężu/ nie mężu, partnerze, bo jest, obok, nawet jak sama ze sobą nie możesz wytrzymać.

Szczęście jest wtedy, kiedy umiesz je zobaczyć w cieple, do którego wracasz, kiedy zmokniesz na deszczu, kiedy widzisz je w kubku gorącej herbaty, podanej przez nie męża lub męża, kiedy widzisz je w sms-ie córki z pytaniem mamo gdzie jesteś martwię się.

I wiecie, co jeszcze mogę powiedzieć? Szczęścia nie można dostać ot tak. Trzeba sobie na nie zapracować, bardzo często rodzi się w bólu i cierpieniu. Może dopiero wtedy możemy je zobaczyć. Nie wiem, dlaczego, ale tak jest. A cała reszta, to tylko rzeczy, które sprawiają, że nasze życie jest bardziej znośne, wygodne, jak dobre skórzane buty.

 

KONIEC


Podobało się? Zostaw po sobie ślad, możesz polubić, skomentować…. Albo wracać, będzie mi miło.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Podobne artykuły

Do góry