Nigdy tego nie zrobię.

Nigdy tego nie zrobię, fajnie brzmi, prawda?

Życie już takie jest, że lubi weryfikować te nasze postanowienia i to bardzo.

Zanim pojawił się na świecie Natan, obiecałam sobie sumiennie, że co, jak co, ale pewnych rzeczy już nie będę robić.

Jak by nie patrzeć to moje 3 dziecko, wiedza jest, doświadczenie również tylko praktyka pozostaje. Temat został przedyskutowany z nie mężem jeszcze przed porodem, on jakby mniej doświadczony słuchał ja mówiłam i poczyniliśmy założenia jak to nasze wychowywanie nowego członka rodziny będzie wyglądać. I wiecie, co wielkie g. Tyle powiem. Wszystko brzmiało pięknie, niestety życie pokazało, że będzie inaczej.

Jakie były główne założenia, z których nic nie wyszło. Poczytajcie.

– Absolutnie nie będzie spał z nami-

Zapierałam się przy tym przez całą ciążę argumentując, że dziecko musi mieć swoje miejsce do odpoczynku.  Rodzice potrzebują intymności, bliskości. Poza tym jak już zacznie spać tak szybko z tego łóżka się nie wyniesie, znowu będzie trzeba odzwyczajać, krzyk, płacz. Na co to i po co. Kochani wytrzymałam 3 doby. Tyle czasu wstawałam i go odkładałam po karmieniu, jadł 6 razy w nocy. Więcej czasu go karmiłam wstawałam i odkładałam niż spałam. Nie mąż już skapitulował, czasami tylko przebąknie, że pamięta jak mówiłam, że Natan nigdy będzie spał z nami w łóżku, i że on nie wie, kiedy ten sex będzie, w każdym razie on czekać nie będzie, aż młody pójdzie do przedszkola. Ja pewnie też, tylko najpierw muszę się wyspać :).

Wróćmy jednak do meritum.

Co jeszcze…

– Maluch musi się sam nauczyć uspokajać –

Kiedy jest nakarmiony przewinięty odbeknięty nie ma konieczności ciągłego noszenia i kołysania. Troszkę popłacze i się wyciszy. Oczywiście, nie mówię tu o pastwieniu się nad dzieckiem, zamykaniu w pokoju zalanego łzami samego, samiuteńkiego w wielkim łóżeczku. Ot chodziło mi o to, aby postarać się w miarę możliwości pokazać JR, że samemu czasami też może być fajnie. Mama ma jeden kręgosłup a ojciec twierdzi, że go już nie ma.  Kochani wytrzymałam 10 minut, potem podbiegałam na każde pierdnięcie, aby się nie rozkręcił. Tak wiem, jest to niepedagogiczne, ktoś pewnie powie mały terrorysta. Mój nie mąż tak z milion razy powiedział. Niestety z Natanem się nie dało inaczej. Jak się rozkręcił i doszedł do punktu kulminacyjnego to już był koniec. Raz go uspokajałam 40 minut bujając się rytmicznie na klopie w łazience z szumem wody w tle.  Dla tych, co nie wiedzą, łazienka była jedynym miejscem u nas w domu, gdzie młody się uspokajał w sytuacjach spazmowych, jak był niemowlęciem. Należało puścić wodę ( można włączyć na telefonie jest tego w brud na youtube: szum wody, wodospadu, pralki, suszarki etc) zasiąść na kiblu i się kołysać, on patrzył na czarny żyrandol i odpływał, w zależności od stopnia rozżalenia szybciej lub wolniej.  Natan był i jest wyjątkowo delikatny, więc trzeba go było  z wyczuciem podejść.  Tak, więc młody był kołysany w bujaczku, w łóżeczku , w foteliku samochodowym, na rękach, kolanach.

Trudno. Moje zdrowie psychiczne było ważniejsze.

Zasypiał przy telefonie i dźwięku wody, tańsze to było od suszarki, którą włączałam, aby uśpić pierwsze dziecię. Wtedy jeszcze nie było takich dźwięków w necie. Więc i tak mamy progres.

Taki był, teraz jest inny, wyciszył się, oswoił ze światem, nauczył się go obsługiwać, okazało się, że bycie samemu też jest czasami fajne. Więc jak macie taki delikatny egzemplarz w domu, nie załamujcie się, nie zrobiliście nic złego. Takie dziecko wam się trafiło. To my jesteśmy dla niego, a nie ono dla nas. Wyrośnie, zmieni się jeszcze milion razy i pokarze jak zdobywa ten świat.

I na koniec….

– Jak tylko dojdę do siebie musimy wychodzić z domu-

Sami, na luzie, mama przyjedzie, mleko odciągnę będzie super, młodzi jesteśmy należy nam się.  Piękne słowa, przy założeniu, że dziecko jest grzeczne, nie płacze przy każdej okazji, ładnie śpi w nocy i nie je, co godzinę.  Miałam takie patetyczne marzenie, końcówka ciąży była fatalna, toczyłam się dosłownie wszędzie w tempie żółwia odizolowana od ludzi dorosłych i nie marzyłam o niczym innym jak właśnie o tym. Udało nam się to raz, nie mąż przywiózł mamę, ja się wydoiłam solidnie. Napociłam się przed wyjściem, aby uśpić dziecia z 40 minut, był taki moment, że miałam w nosie to wyjście. Udało się. Spóźniliśmy się nie dużo może godzinę.  Wytrzymaliśmy do 24. Młody po powrocie się obudził i nie spał, czuwał chyba do 3 nad ranem, pobudkę zrobił po 6. Fajnie. Było fajnie, ale to już nie to samo, picie alkoholu jak ma się małe dziecko traci swój urok, odespać nie ma jak. Sponiewierać się należycie nie można. Może ja już za stara jestem. Może młody musi podrosnąć, może za rok……. Następnym razem pójdziemy do kina jak Bóg da….. może do Teatru jak na młodzież w naszym wieku przystało……

A jak było u Was z założeniami ????

 

Podobne artykuły