Jak długo karmić piersią? Sama sobie zadaję to pytanie systematycznie i tak na prawdę nie znam na nie odpowiedzi…..
Nigdy nie zakładałam, że nasza mleczna droga z jr będzie tak długo trwała. Tak na prawdę jakoś samo wyszło. Pamiętam jak byłam jeszcze z młodym w ciąży, siedziałam z mamą na działce i zarzekałam się siarczyście, że odstawię go jak skończy 7 miesięcy, bo później będzie ciężko, poza tym tak długo karmić dziecko?! Patrzyłam z pobłażaniem na moją mamę i pukałam się w głowę.
Obiecanki cacanki a młodemu radość. No, bo kto, jak kto, ale on uwielbiał i wielbi nadal te nasze przytulanki przy cycku. Ja już trochę mniej, kwestia zmęczenia materiału, czasami marzę o tym, aby nikt mnie nie dotykał, nie wspomnę, że ten obszar mojego ciała już dawno przestał być jakąkolwiek powierzchnią erotyczną. Że tak powiem ładnie – łapy precz. Już i tak są wystarczająco wymiętolone.
Karmię młodego długo i czasami nawet wstyd mi się do tego przyznać. Akceptacji społeczeństwa w tym temacie ze świecą szukać, a matka wychowująca dziecko uwierzcie mi, bardzo jej potrzebuje. Nie twierdzę, że każdy patrzy się na mnie jak na ET, kiedy przebąknę pod nosem, że nadal się karmimy. Kilka wspaniałych dusz mam wokół siebie, które mnie rozumieją, bo same przechodziły przez podobną drogą. Z ich strony zawsze usłyszę jakieś miłe słowa, które czasami są prawdziwym balsamem dla duszy.
Niestety ludzie tak mają, że od razu oceniają, nie ważne czy mają wiedzę w danym temacie, zaraz muszą dodać te swoje 3 grosze, a mi się już nie chce tłumaczyć samej siebie i decyzji, jakie podjęłam. Z asertywnością mam na bakier i zawsze muszę się wplątać w jakąś beznadziejną dyskusję. Poza tym ile razy można mówić, że mleko po roku karmienia nie zamienia się wodę, cudu nie ma, nadal jest wartościowe.
Nie wspomnę o karmieniu w miejscu publicznym takiego chłopa, który ledwo mieści mi się na kolanach. Już czuję te spojrzenia, szepty na ucho, pokazywanie palcem.
Jeszcze karmisz? Na prawdę?…….
Coś okropnego, na szczęście jr przytula się głównie nocami i jak zasypia.
Jakiś czas temu JR zwijał się w kulkę, ja opatulałam się pieluchą, albo chowałam gdzieś za filarem i dawaliśmy radę w terenie. Karmiliśmy się w wielu dziwnych miejscach. Za baldachimem przy toalecie. Za filarem sklepowym, w krzakach nad wodą, na placu zabaw schowani za drzewem.
Miałam dni, kiedy było mi totalnie obojętne, co inni powiedzą i wręcz robiłam to oficjalnie, ale zdarzały się doły, dołki, doliny i wąwozy również. Wtedy, kiedy czułam się taka maluteńka, chciałam się schować, najlepiej jak potrafię, aby nikt się do mnie nie doczepiał. Co wcale nie było łatwe, bo mały ssak jak jest głodny nie czeka cierpliwie, aż matka z potem na skroni znajdzie zaciszną przystań, gdzie będzie mogła młode przystawić. Jak nie dostaje podnosi alarm, czyli drze się ile bozia siły w małych płucach dała.
Głupota totalna. Dlaczego tak się zachowywałam?
Myślę, że chciałam uniknąć spojrzeń, wymownego odwracania głowy. Szeptów na ucho. Gadania za plecami, przewracania oczami.
Bez sensu.
Bo tak naprawdę nie powinnam się wstydzić, ukrywać, zastanawiać nad sensem i czasem karmienia.
Przecież karmienie piersią jest totalnie naturalną rzeczą i nie powinno budzić tak skrajnych emocji.
Powinnam być dumna, że mi się udało, tak długi czas dostarczać młodemu samo dobro.
JR nie choruje, nie ma problemów z trawieniem, nie ma biegunek. Wygląda rewelacyjnie.
Uważam, że jest to w dużej mierze zasługa kamienia naturalnego.
Mimo tej mojej wiedzy i tak rzadko się przyznaję publicznie, że się jeszcze karmimy.
Zobaczcie jak inaczej czuła by się matka, gdyby od samego początku towarzyszyła jej akceptacja społeczeństwa?
Gdyby otrzymała właściwe wsparcie. Motywację.
Gdyby nie musiała się chować za drzewem, filarem, przytulać się do ściany, owijać pieluchą.
Gdyby nie musiała obawiać się dezaprobaty ze strony innych?
Jak inaczej mogłaby odbierać to, co robi?
Karmienie naprawdę jest mega fajne.
Nawet takie dłuższe niż rok.
I chociaż wiem, że u nas pomału dobiega końca, bo młody sam się wycofuje, to cieszę się i jestem z siebie mega dumna, że z moim podejściem dałam radę. Pomimo trudnych początków i wymagającego konsumenta. Tyle czasu, tyle nocy.
Dla mnie to jest osiągnięcie. I chciałabym, aby każda mama tak myślała o sobie, o tym, co robi, z dumą, bo jest bohaterką i wojowniczką.
I nie ważne, co ludzie gadaj.
Tak uważam, bo wiem jak ile trudu trzeba czasami włożyć, aby wytrwać i się nie poddać.
Jak długo karmić piersią ?
Ile fabryka, sytuacja i wasza psychika pozwoli.