Jesteś Tutaj
Home | PARENTING | Daj się ponieść swojemu dziecku.

Daj się ponieść swojemu dziecku.

Daj się ponieść swojemu dziecku.

Daj się ponieść swojemu dziecku.

Każde dziecko jest inne. Każde ma odmienne potrzeby i według mnie fajnie jest to szanować. Nie jest to łatwa umiejętność, wymaga dużo pracy, ale warto. I co najważniejsze, nie należy brać sobie do serduch wszystkich złotych rad i sugestii znajomych tych bliższych i dalszych. Niestety ludzie uwielbiają się wtrącać i dokładać przysłowiowe trzy grosze. Niby robią to w dobrej wierze, może inaczej nie potrafią a może niektórzy budują się tym, że mogą coś komuś pokazać palcem a potem sypnąć wywód z milionem przecinków wdechów i achów.

Muszę wam powiedzieć, że moja trójka dzieci idealnie pasowała, aby tak ocenić to i tamto i powytykać palcem. Musiałam w sobie wyrobić taki pancerze jak pancernik albo nie wiem żółw czy inny stwór, aby mieć czasami głęboko w dupie tych wszystkich złotoustych ludzi.

Taka moja pierwsza na przykład od narodzin miała temperament, jak zaczęła trzaskać drzwiami w wieku lat trzech tak jej dopiero teraz przeszło. Na ziemię rzucała się regularnie do lat 6. Jak bozię kocham. Masakra. Uwielbiała biegać i wspinać się niemal alpinistycznie na wszystkie możliwe drabinki, szczebelki i inne takie metalowe, mało bezpieczne konstrukcje. Wagę miała piórkową podchodzącą pod zagłodzenie, w wieku 2, 5 roku ważyła 10 kg. Niecałe 10. Karmiłam ją jak należy, tylko spalała wszystko, bo biegała jak mały oszołom i co zrobisz? Nic, musisz zaakceptować, że taka jest. Małe chude zbuntowane stworzenie, pyskate, umiejące odtwarzać melodramatyczne sceny i na zawołanie szlochać wylewając hektolitry krokodylich łez. Pozwoliłam jej być sobą, oczywiście miała granice, wiadomo, ale starałam się nie negować jej osobowości. Teraz jest już nastolatką pełną gębą, zabiera mi ciuchy i podkrada kosmetyki, ale jest fajna naprawdę, cieszę się, że jest sobą. Cieszę się, że jest mocna, ma poczucie własnej wartości, nie boi się być taka, jaka jest.

Średni natomiast był wybitnie odmienny od przeciętnego dziecka, które nie wychyla się przed szereg. Jako maluch nie lubił bawić się z innymi, zamykał się w swoim świecie, miał powtarzalne zabawy i różne dziwactwa. Jako 2-3 latek zbierał ulotki ze sklepów i skrzynek pocztowych, potem bilety, jakieś znaczki, autka, ciuchcie, generalnie zbierał wszystko to, co aktualnie go pochłaniało. Ta cecha została mu do dzisiaj. Zamyślał się, gadał sam ze sobą, krzyczał, był bardzo impulsywny, miał kłopoty z koordynacją ruchową, mogłabym wymieniać i wymieniać. I tak słuchałam o autyzmie, Aspargerze, zaburzeniach rozwojowych. Przeszłam przez psychologów, poradnie. I co? I nic. Średni ma się dobrze, radzi sobie, ma pełno kolegów, nauczył się nawiązywać relacje, nadal lubi pogadać do siebie i jest kolekcjonerem wszystkiego. Taki jest. Wyrósł z wielu zachowań, uzupełnił braki. Mocny chłopak, nie boi się mówić, co myśli.

No i Jr, uwieszony na mnie i moim cycku, uparciuch straszny, indywidualista. Jak jakaś sytuacja go przerasta uspokaja się tylko na rękach, moich rękach. Ile ja się nasłuchałam, że jak to, tak dziecko może wisieć na matce, takie zachowania, takie wychowanie, powinnam to i tamto, i naprawdę to chyba nie wiem, co robię no i czemu nie chce być u ojca, i tak krzyczy. No krzyczy, wisi, ale na mnie wisi i mi krzyczy i ja naprawdę nie kumam, po co ludzie się wtrącają?  

Ja nie potrafię tak komuś wygarnąć do żywego, taką mam naturę to raz, dwa uważam, że to jego dziecko czy dzieci i rodzic wie i czuje, co jest dla nich najlepsze. Mi się to może nie podobać, ale nie obchodzi mnie to, bo to nie moje. Więc milczę i tyle, a jak mam bardzo dosyć uciekam szybciej. Są wyjątki, kiedy warto na coś DELIKATNIE zwrócić uwagę, ale bez wytykania. Wiem jak to wkurza i jak może zaboleć. Matki czują i to dużo czują, i uwierzcie mi czasami im jest ciężko i jak jeszcze dostaną takiego liścia to mają ochotę oddać siarczyście.

Jest jeszcze jedno dno w tym, co napisałam, mianowicie, dlaczego my dorośli możemy być różni, mieć lepsze i gorsze dni, możemy krzyczeć, kopać, trzasnąć drzwiami, wyrażać emocje a dzieciom się tego zabrania?

Przecież dziecko nie jest naszą własnością. Jest nam dane a my jesteśmy dla niego. Po co sztorcować, przełamywać, na siłę układać pod swoje widzi mi się, skoro to ta indywidualność jest taka fantastyczna, dzięki niej jesteśmy tak barwni i kolorowi. Pozwólmy im i popłyńmy z nimi. Wiecie jak fajnie jest zostawić ten cały stres i zwyczajnie cieszyć się rodzicielstwem?! Taki, jakie jest….

 

 

Podobne artykuły

Do góry