Dorosłe życie czasami mnie przytłacza. Naprawdę. Dorosłe życie mnie, jako kobiety i jako matki i jako nie żony przytłacza mnie momentami tak, że nie mam siły oddychać.
Jaki jest sens naszego życia. ..
Każdy jeden dzień naszpikowany jest do granic, jak balonik, pompowany powietrzem, niemalże pęka.
Bieg od rana do wieczora, jak pracowałam zawodowo, chociaż miałam chwilę odpoczynku w pracy, takiego psychicznego, a teraz jak jestem w tym kołowrotku nie mam, kiedy się zatrzymać. Każdy czegoś chce, od suki począwszy na króliku skończywszy, przez pierwszą, drugiego, trzeciego i nie męża, który z racji tego, że praktycznie nie bywa w domu, za wiele mi nie dorzuca, by zwyczajnie go nie ma. Co wcale nie jest takie fajne, bo cała uwaga domowników i zwierząt futerkowych skupiona jest na mnie a ja jestem w jednej osobie a nie w dziesięciu, tylko tego już nikt nie rozumie.
Tak, więc jestem w tym moim kołowrotku jak taki chomik, który wiecznie kręci się w kółko i biegnie, nie wiadomo, za czym i po co, tak mu każe instynkt. Mi też każe, więc biegnę. Jestem specjalistą od wszystkiego, kucharzem, pokojówką, lekarzem, pocieszycielką serc złamanych, sprzątaczką, jako jedyna nabyłam umiejętność obsługi pralki bez pytania się – to, co mam teraz zrobić, nianią, lekarzem też bywam, i pielęgniarką, fryzjerem, kosmetyczką, nauczycielem, korepetytorem, mistrzem kuchni od obiadu w 15 minut, który wszystkim smakuje, kutwa wszystkim jestem po trochu i naprawdę mam wrażenie, że nie da się być bardziej Multi zadaniowym.
Nie mąż też biegnie, tylko swoimi torami, tu projekt, tam, projekt, deadline, fuckup i inny shit.
Tak sobie biegniemy dwa chomiki w kołowrotkach. W tej samej klatce. To jaki jest sens naszego życia?
Po co, dlaczego?
Bo chcieliśmy, mieć dom, dużą rodzinę, psa też chcieliśmy, królik wyszedł przypadkiem, tylko nie zakładaliśmy, że to tyle pracy, wysiłku i potu, to życie dorosłe, te dzieci, które trzeba nauczyć żyć, aby kiedyś puścić wolno, ze spokojem, że sobie poradzą, te pieniądze, które naprawdę szczęścia nie dają, ale jeść trzeba, ubrać się trzeba, kupić dzieciom trzeba, wyjechać też trzeba po to, aby zwyczajnie poczuć, że coś jednak mamy z tego biegania w kółko.
Spotykamy się w przelocie, gdzieś nad zupą, spaghetti, myjąc trzeciego, robiąc zakupy, leżąc w łóżku.
Wieczorem, usypiamy na siedząco, stojąco czy leżąc na klawiaturze komputera. Czasami mamy czas na sex a czasami zwyczajnie nie mamy, ani czasu ani siły, co też bywa smutne, bo człowiek by chciał, a tu taki wałek.
Trochę to przygnębiające, bo jakby końca nie widać, jeszcze tyle lat, zanim dzieci podrosną, zanim spłacimy kredyt hipoteczny, zanim to i tamto, ale są momenty, takie kadry, kiedy czas staje i wtedy wiemy, że to właśnie jest TYM, czego chcieliśmy.
Wczoraj na koniec dnia gdzieś między kolacją myciem sprzątaniem lekcjami NM mnie objął i powiedział jedno zdanie..
– Przecież jesteśmy szczęśliwi… Ania, jesteśmy zajebiście szczęśliwi i doskonale o tym wiemy…..
Taki moment, kadr, chwila wyrwana z kontekstu, ukradziona, nasza chwila, która napędza nas do trwania.
Nie ma morału, myślę, że w życiu każdego z Was są właśnie takie kadry, momenty, chwile, dzięki którym wiecie, że to jest właśnie TO i nie zamienilibyście tego na nic innego nigdy w życiu.
Może zaciekawi Cię również temat o tym jak polubić swoje życie takim jakie jest. Kliknij TUTAJ.