Nie jestem idealną mamą.
Nigdy tak o sobie nie myślałam.
Jak urodziła się Oliwka miałam 24 lata.
O macierzyństwie nie wiedziałam nic, totalnie, no może poza tym, co wyniosłam z domu, ale opiekowanie się rodzeństwem i opieka nad własnym dzieckiem to dwie zupełnie inne bajki.
Nie umiałam wtedy być dobrą mamą. Tak myślałam. Uczyłam się, ale było mi bardzo ciężko.
Opiekowałam się młodą mechanicznie, nie potrafiłam jej gilgotać, wygłupiać się z nią, spontanicznie przytulać, wiedziałam, że jest moja, że ją urodziłam, że ją kocham, ale to było takie jałowe.
Długo miałam odczucie, że matka ze mnie żadna, że robię to źle, nie tak, że nie potrafię popłynąć z moim dzieckiem, dostroić się do jego fizjologii i potrzeb tylko zamykam nas obie w schemacie, dniu podzielonym na pory spania, karmienia, zmiany pieluchy, kąpieli, jak robot od do, byle, do 20 kiedy zaśnie.
Oczywiście stawiałam sobie wysokie poprzeczki, malowałam farbami nawet o 5 rano, wycinałam, kleiłam, budowałam zamki z kartonu, każdego dnia zapewniałam jej właściwe bodźce, zajęcia plastyczne, 2 razy na spacer, spotkania z innymi dziećmi, angielski, dążyłam do ideału mamy z portali, gazet, bo tak trzeba, tak należy, jak nie wychodzi mi naturalnie to, chociaż w taki sposób. Zdrowe jedzenie gotowane na parze, którym młoda pluła dalej niż widziała, bo wolała parówki od babci Joli, soczki wyciskane, które spijałam ja finalnie albo lądowały wylane na ziemi.
Jak tak sobie przypomnę teraz siebie sprzed 11 lat. Jaką drogę pokonałam do tej teraz kobiety, mamy, mamusi.
Nie jestem idealną mamą.
Tym bardziej teraz, jak z każdej strony uderza we mnie obraz ideału.
Idealnego domu, idealnej zawsze umalowanej kobiety, która uśmiecha się do mnie ze zdjęć na Instagramie, jest w idealnie posprzątanym domu na idealnie puchatym dywanie, z zabawkami koniecznie drewnianymi hand made, którymi bawi się jej idealnie ubrane dziecko w spódniczkę z tiulu i body w kolorach ziemi z Eko bawełny, hodowanej na Eko uprawach.
Wszystko w kolorach bieli, brązu i kawy z mlekiem, naprawdę setki takich samych zdjęć zmieniają się tylko postacie, kobiety są blondynkami, brunetkami, niskie, wysokie, śliczne dzieci. Taki ideał.
Ideał, który mieści się kadrze ujęcia, bo za nim pewnie jest normalnie. Kiedyś nawet próbowałam wpasować w ten fikcyjny świat, zrobiłam parę ujęć, wstawiłam na Instagram, będę gorsza pomyślałam. Jak taki teraz trend, moda.
Tylko, ja nie jestem idealna.
Nie mam idealnie posprzątanego mieszkania, puchatego dywanu w kolorze czystej bieli, idealnych zabawek, ubrań z eko bawełny. I żeby było jasne, nie jest to przytyk do nikogo.
Nie jestem idealną mamą też na innych płaszczyznach.
Nie udało mi się przeforsować super zdrowego odżywiania, solimy, używamy cukru, jadamy pizzę, hamburgery..
Krzyczę, wolę krzyknąć a potem przeprosić i wytłumaczyć niż składować emocje aż eksplodują.
Mimo tej mojej nie idealności udało mi się osiągnąć coś bardzo ważnego.
Nauczyłam się płynąć z dziećmi.
Już nie ujarzmiam macierzyństwa tylko się nim cieszę.
Kiedyś tego nie umiałam.
Przestałam na siłę trzymać się schematów.
Zaakceptowałam to, że każde z nich jest inne, potrzebuje czegoś innego, sypia o swoich porach, ma swój rytm.
Płyniemy wszyscy razem.
To wcale nie jest łatwe, my dorośli lubimy mieć kontrolę, lubimy przewidywalność, schematy.
My jesteśmy dla dzieci. Tak myślę. Trzeba popłynąć, oczywiście nie mówię tutaj o totalnym braku granic i barier, bo to jest podstawa w tworzeniu poczucia bezpieczeństwa.
Mówię o tym, że dom nie musi być zawsze czysty, aby był szczęśliwy.
Kobieta nie musi być zawsze umalowana, aby była piękna w oczach najbliższych.
Nie trzeba każdego dnia gotować obiadu, aby wszyscy byli najedzeni.
Nie trzeba zmuszać dziecka do spania, aby się wyspało.
Nie trzeba kupować tony zabawek, aby dziecko miało się, czym bawić.
Wielu rzeczy nie trzeba robić, mimo, iż wszyscy mądrzy dookoła mówią, że tak właśnie trzeba, tak powinna robić dobra mama, idealna mama z portali, gazet. Tylko taka mama nie istnieje.
Nie ma jej, człowiek w swojej naturze nie jest idealny, uczy się całe życie, doskonali, dzieci nas doskonalą, obłupują kamień, aby powstała rzeźba. Naprawdę.
Każda mama jest idealna dla swojego dziecka, musi tylko zaufać sobie, uwierzyć w siebie.
Nie jestem idealną mamą.
Mój syn każdego dnia powtarza mi, że jestem najwspanialszą mamą na świecie, bo go słucham, bo wiem, co lubi jeść, bo zrobiłam na obiad jego ulubioną szynkę i znalazłam ładowarkę do komputera. Nie jestem idealną mamą dla innych, dla niego jestem.
Ty też taka jesteś dla twojego dziecka.