Jak nauczyć dziecko sikać na nocnik?
Jak skutecznie odpieluchować dziecko?
Jak nauczyć je rozpoznawać swoje potrzeby i je sygnalizować?
Trudny temat, muszę wam powiedzieć.
Jeżeli liczymy się ze zdaniem wszystkich dookoła i poddajemy się presji, no, bo Ola już sika, Pawełek też a młodszy i Kacperek zaczął, więc moje dziecko też musi, to możemy sobie dołek łopatką wykopać.
Podzielę się z wami moimi doświadczeniami z najstarszą. Od niej zaczynałam i na niej się uczyłam bycia mamą. Jak najstarsza była w wieku około lat 2 obracałyśmy się w gronie sąsiadek, posiadaczek dzieci w wieku zbliżonym. Jak nie trudno sobie wyobrazić, jedna na drugą zerkała, trochę się porównywała, trochę chciała dorównać, no, bo Ola już siusia a Ty nie, musimy nadgonić.
Nie byłam lepsza, absolutnie, do perfekcjonizmu mi było daleko, z poczuciem własnej wartości i nieomylności w tamtych czasach miałam na bakier. Uważałam, że skoro inne dzieci sikają, mało tego ich mamy idą w zaparte, wycierają w pocie czoła siuśki z podłogi i nie tylko w imię idei no przecież się nauczy, to ja też tak będę. Tak trzeba. Wszyscy tak robią.
Powiedziałam młodej, którą na tamten okres interesowało tylko bieganie, że koniec z pieluchą, jest już dużą dziewczynką, uczymy się sikać na nocnik. Dzień wcześniej razem poszłyśmy do sklepu, nabyłyśmy tron różowy i postawiłyśmy na środku pokoju. Jakoś specjalnie nie zrobił na niej wrażenia.
Młoda z uporem maniaka sikała wszędzie, tylko nie do nocnika, ja wycierałam, bo tak trzeba. Nie szkodzi, że miałam wykładziny w całym domu, nie szkodzi, że wsiąkało i jeba.. No pachniało, nauczę ją, dopingowałam samą siebie.
Grono sąsiadek wspierało mnie, mówiąc, że one też wycierają, ale będzie lepiej. A Ula się już nauczyła. No to jak Ula się nauczyła, to moja też się nauczy.
Lepiej nie było.
I wiecie, co, jedno wydarzenie dało mi do myślenia. Było gorące lato, średni dopiero urodzony, zabrałam ich na spacer. Oczywiście młoda bez pampersa w samych majtaskach biegła sobie przodem.
Tak biegnie ja pcham wózek, ona biegnie i tak patrzę jak z jej majtek bokiem wylatuje wielka kupa. Taki klocek, no mówię wam. Myślicie, że się zatrzymała, że zarejestrowała?
Nic z tych rzeczy, pobiegła dalej, ja sprzątnęłam i założyłam jej pampersa.
Dlaczego?
Bo moje dziecko zwyczajnie jeszcze nie było gotowe. A ja głupia matka starałam się dorównać wszystkim dookoła zamiast zaufać sobie samej.
Sikanie, podobnie jak mówienie, chodzenie, raczkowanie, siadanie jest sprawą indywidualną i dziecko musi kumać, że zachodzi jakiś proces. Bodziec reakcja. Jeżeli nie kuma nie ma sensu zmuszać, uwierzcie mi, zaufajcie swojej intuicji, obserwujcie malucha, jeżeli zaczyna sygnalizować, łapać się za pampersa, pokazywać w jakikolwiek sposób można próbować. Jeżeli nie, nie ma to sensu.
Drugie podejście miałam za pół roku, w sumie młoda sama zaczęła pokazywać na nocnik, rozumiecie SAMA, bez latania, zabawiania, mówienia gdzie siusiu mieszka i tak dalej, czytania książeczek, wysadzania zaraz po drzemce, kucania pod krzaczkiem w grupie, aby podpatrzyła jak to u innych siku leci.
Zwyczajnie zaczęła sikać. Oczywiście miała jakieś wpadki mniejsze czy większe, ale do ogarnięcia.
I co najważniejsze, rozumiała, co się z nią dzieje.
Przy średnim już się nie spinałam jak miał 3 latka sikał pięknie.
Junior na razie nie wykazuje inicjatywy w tym temacie, mamy czas.
Także podsumowując nauka sikania to nie olimpiada ani wyścig,
medalu za to nie dają a innymi się nie przejmujcie, nie warto.