Ząbkowanie. Z-Ą-B-K-O-W-A-N-I-E.
Zdecydowanie nie przemawia do mnie to słowo, ani wszystko, co się z nim wiąże. Człowiek zapomina, co to jest zupełnie jak o bólu porodowym. Ja przynajmniej zapomniałam całkowicie.
Juniorowi pierwsza jedynka wyszła sobie, trochę postękał, pomarudził, ale z umiarem. Ja trochę ponarzekałam również z umiarem, bez histerii. Teraz wychodzi druga jedynka i to, co się dzieje to jakiś masakry styczny Meksyk. Juniora mi opętało. Z grzecznego poukładanego synusia zamienił się w drącego papę dzieciaka. Wszystko jest źle, totalnie wszystko. W łóżeczku bardzo źle, na podłodze jeszcze gorzej, zabawki są nie fajne, generalnie życie dla mojego syna straciło sens, dla mnie również.
Sypiamy symbolicznie, głównie się nosimy po domu, spędzamy dużo czasu z królikiem zbokiem i jego świnkiem morskim, bo to kręci juniora i na chwilę zapomina o tragedii, jaka rozgrywa się w jego szczęce.
Toleruje również zabawę kartami młodszego brata, ale tutaj należy zachować należytą rozwagę, gdyż karty lubi mamlać a jak mu się coś zabierze zaczyna się drzeć i nie chce przestać. Być może wówczas przypomina sobie o szczęce, sama nie wiem.
Próbowaliśmy wielu rzeczy, żele na dziąsła, zimne okłady ze schłodzonego gryzaka, syropki – wypluwa, czopki – już też pluje tylko inną stroną. Jest źle. Jak się już drze się idąc na spacer, to rzekłabym, że jest tragicznie. Spacery były czymś idealnym, on je wielbił, ja jeszcze bardziej bo spał. A teraz.
Rozumiecie, zawsze rano wstawał z rogalem na buzi, teraz wstaje i zaczyna symfonię. Ten moment, kiedy do mózgu dociera cały czas ten sam rodzaj krzyku, z drobnymi przerwami, chińska tortura. Mózg zaczyna boleć, włoski stają dęba, człowiek spina się i napina, udaje, że nie słyszy, ale się nie da nie słyszeć czegoś tak głośnego.
Ja nie wiem, mam nadzieję, że to tylko ten drugi ząb taki problematyczny a reszta jakoś wylezie, bo ja się inaczej sama wystrzelę, tudzież postrzelę, w gruncie rzeczy jedno i to samo.
Nie wspomnę o podgryzaniu już wyrośniętą jedynką. O matusiu, ja nie wiedziałam, że to tak boli. Myślę, że nawet sąsiedzi wiedzą, że boli, bo ostatnio mi się krzyknęło za bardzo.
Może się to wydać niedorzeczne, biorąc pod uwagę, że to moje trzecie, ale pozostała dwójka butelkowa już na tym etapie była. Junior miał zacząć przestawianie na butelkę jakoś właśnie w 7 miesiącu, ale ponieważ zanegował wszelkie silikony, mleka modyfikowane, po kaszkach ma wysypkę, za bardzo nie mam wyboru. Ostatnio łaskawie połknął kilka łyków wody z nie kapka – daje to cień nadziei. A i dzisiaj soczek z jabłek.
Co jest najgorsze w ząbkowaniu? Wszystko, totalnie wszystko.
Nie będę się już rozpisywać nad beznadzieją tego stanu.
Zwyczajnie musiałam to z siebie wyrzucić. Łączę się w bólu z wszystkimi matkami ząbkujących małych ludzi. Niech moc będzie z nami i zdrowie psychiczne również niech zostanie.