Jesteś Tutaj
Home | LIFESTYLE | System antywirusowy. Niech tytuł was nie zmyli.

System antywirusowy. Niech tytuł was nie zmyli.

System antywirusowy. Niech tytuł was nie zmyli.

System antywirusowy. Niech tytuł was nie zmyli, nie będę dzisiaj rozwodzić się nad bezpieczeństwem w sieci. To tylko takie porównanie, które pojawiło w trakcie przelewania myśli i wpasowało się w tytuł, całkiem przypadkiem….

…Zapisałam JR na zajęcia skrzatów, prowadzone przez dom kultury. Takie spotkania dedykowane maluszkom w wieku 2-4 lat, żeby przygotować do przygody z przedszkolem. Poszliśmy. JR zapalił się jak pochodnia, wparował w zabawki, w dzieci, czasami zerkał w moją stronę, czy jestem i nigdzie nie poszłam. Mniej więcej po godzinie miał dosyć, może za dużo bodźców, za głośno, panie za dużo chciały pokazać na raz. Na pewno będziemy chodzić, pomyślałam sobie, tylko muszę mu dać czas, aby się oswoił, przyzwyczaił i nie rzucał na ziemię z krzykiem.

Zaraz potem pomyślałam, jak dobrze dla niego, że ja jestem i nie musi 8 godzin siedzieć w żłobku. Jak dobrze, że udało mi się pogodzić zarabianie jakiś pieniędzy, bo inaczej tego nie nazwę i opiekę nad nim. Moje myśli pogalopowały dalej, zaraz, przecież nie tylko nad nim, nad średnim też. Zaczął teraz 4 klasę, mamy, co robić, mam czas, aby z nim usiąść, wytłumaczyć, pomóc zrozumieć. Zaczął sam wracać do domu. Taki mały krok w stronę dorosłości. W przyszłym roku ze spokojem wrócę do pracy.

No i pierwsza też zawsze może mnie znaleźć, wygadać się z całego dnia, z niepowodzeń, ze złamanego serca, z tego wszystkiego, o czym ja opowiadałam mojej mamie, bo ona też była.

Dużo mnie kosztowało podjęcie decyzji o tym byciu z JR do 3 roku życia. Może nie była to do końca dobrowolna decyzja, trochę wymuszona, narzucona, okupiona buntem, gorszymi dniami, czasami płaczem. Akurat dla mnie bardzo ważny był ten balans, dom i coś jeszcze, rozwój, spełnianie się na innych płaszczyznach.

Bycie mamą w domu wcale nie jest łatwe.

Ja wiem, że wiele osób uważa, że te matki się tak żalą, że im źle, marudzą, jakie są niewyspane, jakie to jest monotonne, czasochłonne. Wiecie co, mówią prawdę. Jest cholernie monotonne, momentami niewdzięczne, doprowadzające do furii ale jest też wspaniałe, bo właśnie możemy dać ten czas i siebie.

I to jest ważne. I ja o tym wiem, chociaż czasami sobie popłaczę z bezsilności, trochę z osamotnienia, to wiem, że za rok będę się uśmiechać do tych dni, kiedy będę pracować i też będzie mi smutno, bo tego czasu dla nich będzie tak mało.

Rola kobiety matki w domu jest bardzo ważna, choć często jest bagatelizowana. No, bo ta matka jest, zawsze na swoim miejscu, działa w tle jak system antywirusowy w komputerze. Po pewnym czasie nawet się o niej zapomina, bo jest. Oczywista oczywistość. Pilnuje, aby nic się wysypało, aby system sprawnie działał. Usuwa złośliwe oprogramowanie, tu sprzątnie, tam zamiecie, spakuje kanapki, poda obiad, pomoże, wytrze nos, pojedzie, załatwi. Jest. Spaja wszystko.

Czasami jak rozmawiam z mamą słyszę od niej, abym nie zapomniała, jak ogromną mam wartość i jak wartościowe jest to, co robię, nawet, jeżeli nikt mi o tym nie mówi. Żebym przypadkiem nie zapominała, że jestem ważna, tylko zmęczenie czasami nakłada filtr i widzę same szarości, ale to mija. Tylko nie wolno mi zapomnieć.

Trudno się z tym nie zgodzić. W domu nie ma awansu, systemu motywującego, fajnej premii. Nie ma nagród, odznaczeń, mimo podnoszenia własnych umiejętności i kompetencji, są za to deadliny i fuckupy. Łatwo popłynąć i zapomnieć o sobie. Ja zapominam, popadam w niebyt, robię się taka malutka, siedzę na krześle, karmię JR, patrzę się na bajki. Jestem i mnie nie ma. Jak to jest możliwe. Nie mam o czym opowiadać, zresztą nikt mnie o nic nie pyta, więc tak sobie lewituję w moim niebycie i pilnuję aby wszystko działało. Co pewien czas wymyślam nowe aktywności, wyjścia, aby robić coś jeszcze, aby zachować ta równowagę pomiędzy sobą i domem, który jednocześnie jest miejscem pracy.

Tutaj na pewno zaraz ktoś wtrąci, żeby nie robić z siebie męczennicy, przecież można się realizować wychowując dziecko, dzieci. Wszystko można. Pewnie tak, ale nie zawsze się da, nie zawsze ma się zaprzęg ludzi do pomocy, którzy wejdą w moją rolę i mnie zastąpią abym ja mogła w tym czasie właśnie się realizować i spełniać, nie zawsze partner jest w domu, przeważnie pracuje, nie zawsze dzieci są zdrowe i tak bym mogła wymieniać. Generalnie ja się cieszę kiedy mogę wyskoczyć na siłownię, albo ogarnąć jakiś kurs z angielskiego.

I chciałam wam, wspaniałym mamom, to dzisiaj powiedzieć. Tym, co pracują i w pocie czoła starają się pogodzić obowiązki zawodowe i wyczarowywanie czasu dla dzieci i tym, które spędzają dnie na opiece nad nimi, wycierają nosy, podcierają pupę, podają jedzenie, czytają kolejny raz tą samą książkę, chodzą tą samą ścieżką na spacer. Jesteście wspaniałe i to, co robicie jest bardzo ważne. I robicie to dobrze. Chociaż czasami nie macie siły się uśmiechnąć a świat gryzie. To ma sens, nie ważne, co mówią, jak oceniają. Każda z was jest wspaniała, a każdy etap, kadr mija i przychodzi następny. To, co dacie wróci, prędzej czy później. Bądźcie dla siebie dobre, nie oceniajcie się za surowo, uśmiechnijcie się do swojego odbicia w lustrze. Jesteście wspaniałe. Każda z was.

Podobne artykuły

Do góry