Jesteś Tutaj
Home | PARENTING | Narodziny taty to również cud narodzin.

Narodziny taty to również cud narodzin.

Narodziny taty, to również cud narodzin.

Narodziny taty, to również cud narodzin.

Dzisiejszy wpis będzie właśnie o nim, o tacie.Nie da się ukryć, że też jest istotnym elementem i jak by nie patrzeć miał swój wkład własny, pojedynczy, co prawda, ale jak istotny, można by rzec, jeden na milion.

Bardzo lubiłam i lubię obserwować jak mój NM staje się tatą.

Na początku został tatą dla moich dzieci. Teraz już naszych. Bardzo, naprawdę BARDZO dużo czasu zajęło mi, zanim nauczyłam się mówić NASZE dzieci. Bo to były moje dzieci. Dużo musiało się wydarzyć. Chyba dzieci szybciej się nauczyły niż ja. Taki paradoks. Z wiekiem jest ciężej.

NM wywalczył sobie pozycję taty małymi kroczkami. Czytaniem bajek na dobranoc, rozmowami, wyjazdami, przytulaniem, trzymaniem za rękę. Był w naszym życiu, stał się jego stałym elementem. Został tatą.

Kiedyś powiedział mi, że jak się do mnie wprowadził, nie wiedział jak będzie.

Teraz nie wyobraża sobie życia bez JEGO dzieci. Bez NASZYCH dzieci.

Jak trzeci pojawił się w planach, byłam bardzo ciekawa jego, jak teraz będzie patrzył na swoją rolę. Bo to jest inne tatcierzyństwo. Zaczyna się momencie podjęcia decyzji.
Jak już potwierdziłam cud poczęcia sikając na plastik i powiedziałam mu,, że trafiony zatopiony i nie ma odwrotu, wszystko się zmieniło. Ja rzygałam, bekałam, pierdziałam, marzłam i się pociłam, wkur**wiałam na wszystko dookoła nie wyłączając winowajcy mojego ch*** samopoczucia i tak dalej przez pierwsze trzy miesiące, w końcu to fizjologiczny stan a on patrzył z boku i się bał. Bał się mnie, bo tak trochę stałam się nieobliczalna, i nigdy nie wiedział, co powiedział lub zrobił tym razem źle.

Przeważnie wszystko było źle, taka karma. Bał się o malucha, że może być chory. Przed każdym USG mdlał niemalże.

Zawsze musiałam zadawać szczegółowy raport co powiedział lekarz. Nie czytał żadnych informacji w Internecie, aby nie nakręcać się bardziej. Bywało, że siłą zmuszałam go do oglądania cudu narodzin tudzież innych zbliżonych tematyką publikacji w słowie pisanym lub z wizualizowanym.

Gadał z brzuchem, cały czas, opowiadał mu przeróżne rzeczy, śpiewał, jak już był większy bawił się z juniorem w kopanie, on naciskał młody odkopywał. Takie kadry z prenatalnego ojcostwa. Kobiety mają ułatwione zadanie, chociażby przez to, że czujemy ruchy, które na początku doprowadzają nas do ekstazy, co się zmienia oczywiście z wielkością obcego. Później już nam nie jest do śmiechu i teksty typu:
– o nie tylko nie po nerach
– znowu żeberka zostaw żeberka
– gdzie z tą nogą
– nie w pęcherz, tylko nie w pęcherz, tutaj nie ma kibla!!
– schowaj ten tyłek, bo macica mi dęba staje… są na porządku dziennym. Stajemy się chodzącymi macicami, które przejęły kontrolę nad naszym życiem, pęcherzem, figurą, apetytem, popędem, nad wszystkim. Ale wróćmy do tematu, miało być o tacierzyństwie.

Jakiś 5 miesiąc…….

Instynkt ojcowski nie męża przybierał na sile z każdym dniem, można powiedzieć, że był na usługach macicy, nosił, woził, ocierał łzy, przeżywał kolejne zapisy KTG gadając z juniorem, aby był grzeczny, przypominał z namaszczeniem każdego dnia abym w końcu łaskawie spakowała torbę do szpitala, składał łóżeczko i wózek rzucając mięsem na lewo i prawo.

Mijały kolejne dni i tak dotrwaliśmy do dnia porodu.

Takim waleniem byłam….
Mój ulubiony kadr z wakacji.

To on trzymał młodego za łapkę przez 40 minut rozczulając się nad wielkością paznokci i paluszków.

Czuwał przy nas cały czas, niemalże potykał się o własne nogi z takim namaszczeniem i skupieniem niósł juniora pierwszy raz do samochodu, poprawiając, co chwila kocyk i sapiąc pod nosem coś o wadze.
Przez dwa tygodnie tacierzyńskiego sypiał tyle, co ja, wstawał, podawał, odkładał, przewijał.

Każde pierdnięcie, pisknięcie sprawiało, że stawał na równe nogi.

Wpatrywał się w młodego godzinami kontemplując kształt nosa, ilość włosów, koślawość nóżek, ilość fałdek, kształt oczu, wysokość czoła i tak bym mogła wymieniać.

Narodziny taty, to również cud narodzin.
Taki kadr jak spali razem, uwielbiam.

Teraz oczywiście wróciliśmy do rzeczywistości, jesteśmy przetyrani obydwoje, ale dobrze czasami spojrzeć łaskawym okiem na męża, nie męża, konkubenta, partnera i dostrzec te zmiany, które zaszły, uwiecznić to na kadrach, to są unikatowe chwile, pokazujące o tak naprawdę chodzi w naszym życiu.

________________________________________________

Może również zainteresuje Cię temat WYSTARCZY CHCIEĆ

Zapisz

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*

Zapisz

Podobne artykuły

Do góry