Depresja Mamy w Domu, to temat, którego się nie porusza. Jest niewygodny. Przyjęło się, że kobieta jest stworzona do macierzyństwa. To przecież daje jej radość, spełnienie, satysfakcję. Kobieta, która ma możliwość zostania z dzieckiem w domu dłużej. Kobieta, która nie musi od razu iść do pracy, powinna się cieszyć i nie narzekać. Pozostać w cieniu. Nie wychylać się. Przecież jest TYLKO w domu. Taki stereotyp, który pokutuje od lat.
Z każdym z moich dzieci byłam w domu do trzeciego roku życia. Dokonałam takiego wyboru. Nie powiem, abym miała super sprzyjające okoliczności. Pracowałam zdalnie, nocami, aby móc być w ich życiu bardziej, na początku. Chciałam pierwsza usłyszeć słowo mamo, zobaczyć jak chodzą, chciałam i to zrobiłam. Czy było mi łatwo? NIE. Czy to było siedzenie w domu? Po stokroć NIE. Czy pytania: kiedy wreszcie wrócisz do pracy, sprawiały mi ból? Za każdym jednym jebanym razem. Czułam się totalnie niezrozumiana. Osamotniona w tym wyborze, w tej jakże lukratywnej możliwości na robienie praktycznie niczego.
Tak jest moi mili. Mamy osobę, która według mitologii praktycznie nic nie robi z problemem, którego nikt nie chce zobaczyć. Smutne.
Ja wiem, że łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem jest bardzo trudne. I chylę czoła dla wszystkich mam. Sama to robię. Ale decyzja na zostanie z małym dzieckiem w domu, jest tak samo trudna, wymaga mnóstwa wyrzeczeń, kompromisów i rezygnacji z wielu rzeczy. Dlaczego pomija się tak wiele aspektów bycia mamą w domu? Czemu się o nich nie mówi, albo udaje, że ich nie ma? Bo kobieta sama się na to decyduje, jest do tego stworzona, powołana do bycia szczęśliwą matką…?
Nikt nie mówi o izolacji.
Nikt nie mówi o utracie tożsamości.
Nikt nie mówi o samotności.
Nikt nie mówi o utracie poczucia siebie.
Nikt nie mówi o tym, jak musiałaś zrezygnować z kariery, ponieważ taniej jest pozostać w domu, albo wykonywać pracę w niepełnym czasie pracy.
Nikt nie mówi o tym, jak płaczesz pod prysznicem, ponieważ twój dzień był przytłaczający.
Nikt nie rozumie, dlaczego jesteś zmęczona.
Nikt nie rozumie, dlaczego jesteś rozdrażniona.
Nikt nie rozumie, dlaczego potrzebujesz przerwy psychicznej.
Nikt nie rozumie, dlaczego jesteś tak zirytowana swoimi dziećmi, a przecież je bardzo kochasz.
Nikt nie rozumie, dlaczego po całym dniu spędzonym w domu dom wciąż jest brudny.
Nikt nie rozumie, dlaczego potrzebujesz tylko 5 minut.
Nikt nie mówi do ciebie ani nie dotyka.
Nikt nie rozumie, dlaczego straciłaś popęd seksualny.
Nikt nie rozumie, dlaczego jesteś cały czas całkowicie wyczerpana, w końcu po prostu siedzisz w domu przez cały dzień.
Nikt nie rozumie uczuć, które masz, gdy mówi się, że nie masz „prawdziwej pracy”.
Macierzyństwo jest pracą, zresztą pisałam o tym wiele razy. Pracą ponad etatową, z nienormowanymi nadgodzinami. Uwierzcie mi, jak się wchodzi w to pierwszy raz, nie ma się pojęcia z czym to się je. Gdzieś tam w głowie mamy obraz naszych mam, babć, ale to są kadry, ich historie, nie nasze. Coś tam czytamy w książkach, prasie, na forach w internecie. Chodzimy na kursy szkoły rodzenia, pytamy się znajomych. A i tak nie jesteśmy w stanie przygotować się na to, co niesie ze sobą macierzyństwo. Taka ciekawostka, każde macierzyństwo jest pierwsze, to trzecie też. Bo za każdym razem jest inaczej. Bycie mamą po raz drugi czy trzeci daje nam tylko tą wiedzę, że każdy etap się kiedyś kończy i jest szansa, że będzie lepiej.
Nie wiemy jakie będzie nasze dziecko.
Czy będzie chorować, mieć alergie, kolki albo inne chorobowe ustrojstwa.
Nie wiemy jak my będziemy się odnajdywać w roli mamy. Jedna wielka niewiadoma.
I czasami jest super, kobiety faktycznie radzą sobie, odnajdują w tym siebie i jest im dobrze, dzieci są mało problematyczne a czasami nie.
I czy to jest złe? Czy należy zamykać na to oczy? Udawać, że nie ma problemu?
Nie. Nie. Nie.
Z tej pracy nie można się tak po prostu zwolnić. Nie da się. Musisz iść do przodu. Nawet jak płaczesz, krzyczysz, nie sypiasz, jesteś odizolowana, czujesz się jak nikt. Jak wstajesz rano i marzysz aby był już wieczór. Jak nie jesteś w stanie na siebie patrzeć. Jak jedyne o czym marzysz to sen i chwila ciszy… I tak trwasz. I mówisz o tym głośno, zwracasz uwagę, że masz problem, że sobie nie radzisz, że masz dosyć, że potrzebujesz obecności, zrozumienia, wsparcia. Że musisz odpocząć. Musisz pobyć chwilę sama ze sobą. I nikt cię nie słyszy, nikt. Masz wrażenie, że jesteś za jakąś parszywą szybą i niemo krzyczysz. Jakaś karykatura życia. Każdy kiwa głową. Najbliżsi Cie zawodzą, mąż ciągle mówi, że jest zmęczony i też musi się zresetować po pracy. Poza tym ktoś musi zarabiać. A ty? Przecież jesteś w pracy całą dobę. Wstajesz w pracy. Idziesz spać w pracy. I tak tkwisz w tym marazmie. Potem już nie krzyczysz, tylko mówisz ciszej i ciszej. Depresja Mamy w Domu. I znikasz.
Oczywiście są lepsze chwile, to one trzymają Cię w tym. Dzięki nim trwasz i wiesz, że to co robisz ma sens. Pierwszy ząbek, pierwszy kroczek, pierwsze słowo, śmiech, pierwsze kocham cię. Jak widzisz spokojny sen Twojego dziecka, jego uśmiech każdego dnia, postępy, jak masz poczucie, że możesz w tym uczestniczyć… Jesteś szczęśliwa. Tylko czemu musi być tak trudno…
Ale przecież można inaczej. Wystarczy zrozumieć. Wystarczy być obok. Powiedzieć, jestem w tym z Tobą. Przegadać temat. Ustalić co może Ci pomóc. Wyjść naprzeciw. Docenić o co robisz. Docenić. Tak jak w pracy docenia się pracownika. Ukochać, przytulić. Dać się wyspać. Znaleźć wspólnie odskocznię, sposób aby było lepiej, znośniej. Aby dało się czerpać więcej radości z bycia mamą w domu.
Czy to tak dużo?
Nie zamykaj na to oczu. Słuchaj. Reaguj. Nie udawaj, że nie ma problemu.
ps. Jeżeli czujesz potrzebę wsparcia, wygadania się zapraszam Cię do grupy na FB =>>>>>>> TUTAJ.
Może również zainteresuje Cię temat Czwarty trymestr ciąży o którym się nie mówi.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*