Kiedy byłam małą dziewczynką miałam jedno marzenie. Chciałam grać na pianinie. Bardzo. Tak bardzo, że rysowałam na papierze klawisze i grałam w wyobraźni na blacie biurka. Niestety nie udało mi się go zrealizować. Być może teraz… jak znajdę na to czas i przestrzeń, pomyślę o tym, może. Ale to już nie to samo. Wtedy, kiedy miałam kilka lat, może kilkanaście to było coś, czemu chciałam się oddać bez reszty. Chciałam ćwiczyć nocami, chodzić na zajęcia i grać, grać, grać.
W wyobraźni widziałam siebie kiedyś, na scenie jak gram, jak płynę razem z muzyką….
Co ciekawe mój tata był muzykiem, ale zawsze mówił, że mam za krótkie palce i nic z tego nie będzie.Czasami patrzyłam się na te moje palce i zastanawiałam, czy faktycznie tak jest? Bo ja, jako dziecko uważałam, że wystarczy bardzo dużo ćwiczyć i można wszystko osiągnąć.
Później starałam się zastąpić to niespełnione pragnienie czymś innym. Malowałam, podobno nawet miałam talent. Robiłam szkice, w 15 minut potrafiłam narysować portret, nauczyłam się. Sama. Dostałam kiedyś książkę od babci podstawy portretu, ćwiczyłam tak długo, aż się udało. Ale to nie było to, nie umiałam się temu poświęcić, nudziło mnie, uwierało. Potem grałam na flecie, ale śmiali się ze mnie w klasie i dałam sobie spokój. A potem zaczęłam dorastać i coś się skończyło….
Chyba do dzisiaj mam żal do rodziców, że nie umożliwili mi gry na klawiszach. Pomimo wieku i tego, że wiem, jak to jest. Jako rodzic, wiem, że czasami się nie da. Poza tym uczymy się sztuki rodzicielstwa a ja byłam pierwszym dzieckiem. No i miałam 3 rodzeństwa. Więc…. rodzice mieli, co robić.
Ale bardzo chciałam grać.
Teraz sama mam dzieci i niczego im nie zabraniam. Jak tylko widzę, że chcą się rozwijać w jakimś kierunku staram się im to umożliwić. Pamiętam jak drugi chciał grać w piłkę nożną. Zdecydowanie nie miał do tego predyspozycji, ale tak chciał, tak bardzo, że go zapisałam. Pochodził rok, przestał, ale spróbował. Sprawdził się, zobaczył. Pierwsza zaliczyła już taniec, siatkówkę, piłkę ręczną, konie i cały czas szuka swojej pasji. Teraz wspominała o tańcu na rurze, ale jeszcze to analizujemy…
A trzeci dopiero zaczyna swoją przygodę z szukaniem swoich pasji. I teraz uwaga, ostatnio dostał swoje pierwsze pianino. Takie małe, drewniane w kolorowe kółka. Cudowne. Cukierkowe. Samo patrzenie na nie sprawia mi radość. Nie muszę chyba pisać, jaką frajdę daje mi obserwowanie jak ten prawie trzy latek naciska klawisze. Jeden po drugim. Ostrożnie. Z namaszczeniem. Nie wali, naciska. Pochyla się, wsłuchuje. Pianino wydaje ładny, czysty dźwięk. Nie jest głośne, tak jak plastikowe zabawki na baterie. Nie. Dźwięk nie drażni, tylko uspokaja. Coś pięknego. Dodatkowo ma duże klawisze, nie takie miniaturowe, jakie się zdarzają, tylko normalne. Duże, białe klawisze. Nad klawiszami są kolorowe kółka, każde odpowiada danej nucie. Mamy książeczkę z nutami z kolorowych kółek na pięciolinii i się uczymy dopasować kółka do siebie. Coś wspaniałego. Naprawdę.
Dziecko powinno mieć możliwość próbowania, szukania dziedziny, która da mu tą radość.
Poza tym cudowanie jest patrzeć jak się rozwija. Ono nie musi być wyczynowcem, ale jak chce pozwalajcie, niech próbuje, niech szuka swojej drogi. Nie ma nic wspanialszego, jak robienie w życiu tego, co się kocha, co jest naszą pasją. Czymś, co nas oskrzydla. A jak to nam jeszcze daje pieniądze to już coś, prawda?
Wpis powstał we współpracy z firmą tatata.pl która ma w ofercie całą gamę instrumentów dla dzieci Janod.
Link do oferty znajdziecie TUTAJ.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*