Może zacznę od tego, że matka natura i geny nie były dla mnie i mojego ciała łaskawe. Wraz z każdą ciążą na wadze przybywało około 25 kilogramów. Jak wiecie ciąż było trzy. I tutaj napomknę, iż obżerałam się bezkarnie tylko za pierwszym razem i to tak do 25 tygodnia.
Później już nie mogłam na siebie patrzeć to zaczęłam bardziej kontrolować, co wrzucam w swoje trzewia.
Moja ciało za każdym razem z wagi wahającej między 55-58 kg i wzroście trochę ponad 170 przechodziło metamorfozę w ciążową bam baryłkę z cyckami z miseczką DD. Brzuch za każdym razem miałam coraz pokaźniejszy skórę jeszcze bardziej wyciągniętą. Na szczęście rozstępów, poza tymi, które pojawiły się przy pierwszym dziecku, więcej się nie wykluło. Widocznie ich ilość była wystarczająca.
Po każdej ciąży zaczynałam walkę z wagą i powrotem do formy. Oczywiście mogłabym tego nie robić, ale ja wyznaję zasadę, że fajnie jest się czuć dobrze z samą sobą, a ponieważ lubiłam siebie taką trochę szczuplejszą to miałam, o co walczyć.
Za pierwszym razem właściwie nie ćwiczyłam, waga sama spadła, brzuch się pięknie wciągnął zostały tylko rozstępy i delikatnie wisząca fałdka. Super. Bardzo się cieszyłam.
Kolejne podejście było już gorsze. Ćwiczyłam pół roku, aby wrócić, do jako takiej formy i wagi 57 kg. Tym razem skóra już się nie ściągnęła w takim samym stopniu. O ile jak stałam wyprostowana nie rzucało się to w oczy o tyle jak tylko usiadłam siadał również mój worek na brzuchu, którego w żaden sposób nie dało się wciągnąć. Pożegnałam się z fikuśnym bikini, przynajmniej jego dołem, na rzecz wysokich gaci, które trzymały moją niesforny zwis w ryzach. Stosowałam kremy, masaże, owijałam się folią, robiłam ćwiczenia na wszystkie partie brzucha i niestety poległam. Po kilku latach od porodu stan skóry samoistnie trochę się poprawił, ale niestety nie przypominał już tego sprzed ciąż.
Za trzecim razem dużo ćwiczyłam przed zaciążeniem jak również przez cały okres trwania ciąży, praktycznie do 9 miesiąca. Ot taki eksperyment. Brzucho miałam tak samo pokaźne jak poprzednio. Na wagę przestałam stawać w 7 miesiącu. W dniu porodu ważyłam 81.
Dzięki wcześniejszym ćwiczeniom, zauważyłam, że dużo szybciej pozbyłam się wystającej piłki. Także, jeżeli zastanawiacie się czy warto się gimnastykować w trakcie 9 miesięcznej przygodny z nowym człowiekiem, to powiem wam, że tak. Pełna zapału przystąpiłam do planu powrotu do formy. Poza ćwiczeniami zmieniłam nawyki żywieniowe. Wycofałam cukier. Zrezygnowałam z kolorowych napoi, tych, co miały być sokami i nektarami na rzecz wody z odrobiną soku naturalnego. Słodycze jadłam, bo nie dało się tak zupełnie nic, ale bardziej poszłam w kierunku domowych ciast, herbatników. Gotowałam lżej unikając głębokiego tłuszczu. Dużo mi to dało, poczułam się lżejsza, miałam ładniejszą cerę, mniej celulitu.
Mniej więcej po 7 miesiącach osiągnęłam wagę satysfakcjonującą. Niestety skóra wygląda słabo, pomarszczona jest strasznie, co prawda worek w dolnej warstwie nie wisi aż tak bardzo, ale całość przypomina trochę wysuszony rodzynek, szczególnie, kiedy napinam mięśnie brzucha.
I wiecie, co? Powiedziałam sobie głośno, że mam to w nosie. Co mogłam to zrobiłam. A operacyjnie usuwać niczego nie mam zamiaru, za bardzo cykorzę. Raz miałam znieczulenie ogólne i podziękuję, już wolę ją pokochać, ten zwis i zmarchy. Jak mi podali pavulon w dawce niewspółmiernej do mojej wagi to przez pół roku miałam koszmary senne, że umieram dusząc się na sali operacyjnej.
Powiem wam, że jakby tak mu się bliżej przyjrzeć, to nawet nie jest taki zły, fakt, trochę wisi taki pomarszczony, ale jak się opalę to nawet tak bardzo nie widać.
No i dzięki tym przysiadom mam super tyłek, taki bonus. Bo ten brzuch jest tylko jakimś procentem składającym się na mnie całą a tak naprawdę wiecie, co się liczy? Wnętrze i trochę cycki;) A cycki mam jeszcze fajne, zacznę się nad nimi użalać jak skończę karmić. Wtedy będę je zwijać w rulonik albo przerzucać przez plecy. To będzie dopiero seksy. Tak więc kochanego ciała nigdy dość nawet tego pomarszczonego i lekko wiszącego.
Poza tym nie zapominajmy o najważniejszym gdyby nie ten brzuch co teraz czasami straszy i się marszczy i karze nosić reformy nie było by ich……