Skąd się bierze depresja mamy będącej w domu? Dlaczego powstaje? Czy możemy coś zrobić, aby jej uniknąć? Zapraszam do lektury serii wpisów poświęconej tej, jakże bliskiej mi tematyce.
Muszę się Wam przyznać, że troszkę zaniedbałam ten wątek. Żałuję, bo jest mi bardzo bliski i mogę śmiało powiedzieć, że zjadłam na nim zęby rozkładając swoje emocje i zachowania na czynniki pierwsze. Niestety, taka już jestem, jak pochodnia szybko się zapalam i wypalam. Brakuje mi systematyczności w niektórych dziedzinach. Jak nie mam motywacji i trochę kopniaków z zewnątrz gasnę. Nic na to nie poradzę. Ale wiem, że tak mam i walczę z tym zaciekle. Chciałabym wrócić do tego obszaru trochę dla siebie, trochę dla Was.
Dlaczego używam nazwy depresja mamy w domu?
Moja nazwa depresja mamy w domu nie wynika z samej jednostki chorobowej jaką jest depresja tylko z tony emocji jaka się pojawia i towarzyszy wielu mamom podczas macierzyństwa, które myślę, że przypominają depresję. Bardzo często są to skraje emocje, przepełnione żalem, smutkiem, poczuciem utraty kontroli nad własnym życiem, ciałem.
Nie każdy tak ma. Po prostu niektórym mamom jest smutniej niż innym.
Mi było smutniej niż innym. Chociaż mój smutek mieszał się z euforią. Taka sinusoida. Jednego dnia było całkiem dobrze a kolejnego mogłam płakać pół dnia. Z czego to wynikało?
Co może mieć wpływ na samopoczucie przyszłej mamy?
Warto wrócić do korzeni. Do powstania dziecka potrzeba z założenia dwojga rodziców. Tak samo dwojga rodziców potrzeba do jego wychowania. Nie bez powodu matka natura tak to zaplanowała. I tutaj uprzedzę, że to nie jest wstęp do wpisu, gdzie będę piętnować mężczyzn, którzy nie rozumieją kobiet. Nie. Proszę się nie uprzedzać. Każdy z rodziców wnosi coś innego, wartościowego i aby wszystko grało, jak należy obydwoje muszą się zaangażować. To jest taki układ optymalny, dwoje dojrzałych ludzi, słucha siebie nawzajem, wychodzi sobie naprzeciw i tak dalej. Wiadomo ideałów nie ma.
Jak macie w domu taki ideał zazdroszczę. Serio. U nas nadal jest docieranie, docieranie i jeszcze raz docieranie.
Niestety jak nie mamy poczucia wsparcia i zrozumienia w okresie ciąży i tuż po niej nie jest fajnie. Tylko, czasami zapominamy też o tym, że bardzo trudno jest zrozumieć kobietę w ciąży i zaraz po porodzie. Generalnie uważam, że kobieta w ciąży to osobny gatunek.
I nie mówię tego złośliwie. Ja byłam straszna. W ciąży zachowywałam się jak tykająca bomba zegarowa. I doskonale wiedziałam, że się tak zachowuję. Ba, nawet tłumaczyłam i uprzedzałam, że tak mam, taka będę i UJ. Będę się wściekać, popłakiwać, nie będę akceptować swojego ciała, które jak zawsze będzie się powiększać za bardzo. Nie ważne, ile zjem i czego. I tak sobie myślę, gdyby był taki poradnik dla szanownych panów, jak zrozumieć kobietę w ciąży, gdzie łopatologicznie byłoby wytłumaczone, że Ona tak ma, nie należy brać wszystkiego do siebie, wystarczy tylko słuchać, wspierać, być obok i wytrwać, bez zbędnych pretensji byłoby super. To jest w sumie proste. A może wcale nie jest takie proste.
Jakie emocje możesz odczuwać w ciąży
Kiedy jesteś w ciąży nie zawsze jest kolorowo, ciąża nie zawsze pojawia się, kiedy tego chcemy, czasami czekamy długo na maluszka, czasami wręcz przeciwnie.
Czasami nie możesz wstawać z łóżka, pojawiają się problemy.
Może nie możesz wykonywać pracy i idziesz na przymusowy urlop?
A może tyjesz bardzo i nie możesz na siebie patrzeć?
Masz wrażenie, że nikt Cię nie rozumie. Jesteś sama ze swoimi myślami, strachami.
Czasami boisz się nazwać to, co czujesz i tylko potrafisz się popłakać z bezradności.
Chcesz być taka jak byłaś a tyle się zmieniło i to w tak szybkim czasie.
Zaczynasz myśleć, czy będziesz dobrą mamą, czy sobie poradzisz, jaki będzie poród, czy dziecko będzie zdrowe?
Jak jesteś na zwolnieniu masz za dużo czasu na analizowanie i myślisz, myślisz.
Ale tłumaczysz sobie, że po porodzie będzie dobrze.
Nawet jak się trochę kłócicie to będzie tylko lepiej…. No bo nie może być inaczej, prawda?
Te małe rączki i stópki ze zdjęć wszystko wynagrodzą.
Zaleje Cię fala miłości. Was zaleje.
Przecież kochasz swoje dziecko od pierwszego kopniaczka.
Od momentu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłaś bijące serduszko na USG.
Musi być dobrze. Te wszystkie mamy z tych ulotek uśmiechają się promiennie.
Takie szczęśliwe, oddane, takie kochające.
I te dzieci takie słodkie, takie cudowne.
Wystarczy urodzić i będzie dobrze, prawda?
Przecież wszyscy mówią, że bycie mamą jest takie wspaniałe. Kult idealnego macierzyństwa.
Tak będzie, tak być musi.
No właśnie. Wcale nie musi. I bardzo często nie jest.
Na koniec tego wpisu chciałam Cię zostawić z kilkoma stwierdzeniami:
Kobiety już nie rodzą w polu. Nie zarzucają dziecka na plecy, aby dalej kopać pyry.
Każdy poród jest inny, Twój też nie musi być książkowy.
Możesz krzyczeć podczas porodu to nie wstyd.
Ma Cię prawo boleć i masz prawo do znieczulenia.
Masz prawo odczuwać wszystkie emocje i nikt nie ma prawa Cię za to ganić.
To nie koniec świata jak nie masz mleka a mleko modyfikowane nie jest trucizną.
Cesarskie cięcie to też poród.
Jak było o Ciebie? Jaki był Twój początek od dwóch kresek na teście przez ciążę do porodu? Jak było? Tak jak myślałaś? Co cię zaskoczyło najbardziej?
*Wiedziałaś, że po trzecim trymestrze ciąży jest czwarty trymetr. Tylko nikt o nim głośno nie mówi albo mówi, ale za cicho. Możesz poczytać o nim TUTAJ. I od niego zaczyna się cała zabawa. Ciąg dalszy mam nadzieję nastąpi.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
Może również zainteresuje Cię temat Praca po urlopie wychowawczym co musisz wiedzieć.